GKS Katowice w doliczonym czasie gry wyrwał w piątek zwycięstwo w Tychach, więc było już wiadomo, że w niedzielę Arka jeszcze nie zapewni sobie awansu do Ekstraklasy. Spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec było jednak nadal szalenie ważne, bo w przypadku zainkasowania trzech punktów gdynianom wystarczyłoby wywalczyć jeden punkt w dwóch ostatnich kolejkach (i to w najgorszym przypadku, bo być może katowiczanie stracą punkty w starciu z Wisłą Kraków). Wojciech Łobodziński zgodnie z przewidywaniami postanowił pod nieobecność Dawida Gojnego przesunąć na lewą obronę Przemysława Stolca, a pozycję na prawej flance defensywy powierzyć Marcowi Navarro. Środek pola utworzyli od pierwszej minuty Michał Borecki oraz wracający po kontuzjach Sebastian Milewski i Hubert Adamczyk. Marek Saganowski dość nieoczekiwanie postawił na system z trójką obrońców. Na prawym wahadle wystawił mało ostatnio grającego Konrada Wrzesińskiego, a na lewym - 21-letniego Kamila Lipkę. Na ,,dziesiątce" spotkanie rozpoczął Joel Valencia - tym samym Michał Janota usiadł na ławce rezerwowych. W ataku partnerem Kamila Bilińskiego był od początku rywalizacji Dominik Sokół.

Od pierwszego gwizdka sędziego Małyszka na murawie działo się bardzo wiele. W 6. minucie Milewski dośrodkował z prawej strony pola karnego na głowę Czubaka, ten zdołał skierować futbolówkę w światło bramki, ale Kos nie miał problemów ze złapaniem piłki. Cztery minuty później Kobacki znalazł się z futbolówką przed polem karnym, po czym z linii 16. metra technicznie dokręcił piłkę w kierunku dalszego słupka, a ta zatrzymała się na poprzeczce. W kolejnej akcji Milewski znów pojawił się z prawej strony pola karnego, po czym przy próbie jego dośrodkowania Matynia zatrzymał futbolówkę ręką. Sędzia Małyszek wskazał na wapno, a pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Kobacki i Arka szybko wyszła na prowadzenie. W odpowiedzi piłkę do siatki Lenarcika skierował Wrzesiński, natomiast arbiter błyskawicznie odgwizdał spalonego. Weszliśmy w brzydką fazę meczu, w której żółto-niebiescy zupełnie niepotrzebnie przesunęli się do defensywy, a Zagłębie zagrażało ich bramce po stałych fragmentach gry - tuż obok słupka główkowali Sokół i Bonecki. Po upływie pół godziny gry z dystansu po ziemi strzelał Rozwandowicz, ale piłka przetoczyła się dwa metry obok prawego słupka bramki Lenarcika. Po drugiej stronie boiska Adamczyk kapitalnie rozegrał futbolówkę na lewej stronie z Kobackim, otrzymał podanie zwrotne i fantastycznie uderzył z 20 m, jednak ostemplował tylko słupek bramki Kosa. W 40. minucie Milewski oddał jeszcze wyraźnie niecelny strzał z linii szesnastki - piłka przeleciała nad poprzeczką. Do przerwy Arkowcy prowadzili 1:0, ale przebieg spotkania nie zwiastował spokojnej drugiej połowy.

Pierwszą składną akcję po przerwie gdynianie przeprowadzili w 54. minucie, kiedy Navarro wprowadził piłkę w pole karne, Czubak odegrał piętką, a Milewski kończył ten atak strzałem w kierunku bliższego słupka, jednak Kos pilnował swojego narożnika. Chwilę później Skóra wymienił futbolówkę z Kobackim, który nawinął obrońcę, zszedł do środka i także szukał krótkiego rogu, ale i tym razem golkiper Zagłębia był na posterunku. W kolejnych minutach podopieczni Łobodzińskiego mieli spore problemy z przejęciem kontroli nad spotkaniem. Sosnowiczanie długimi podaniami przenosili ciężar gry pod pole karne Arki i nieustannie trzeba było czyścić rejon szesnastki, a jednocześnie nie było łatwo o generowanie kolejnych sytuacji podbramkowych. Dopiero w 74. minucie Remy tragicznie zagrał do kolegi, tym samym sprezentowując Sidibe doskonałą okazję - Iworyjczyk wbiegł w szesnastkę, ale finalizacja w jego wykonaniu pozostawiała wiele do życzenia, leciutkie uderzenie przy bliższym słupku nie miało prawa sprawić Kosowi problemów. W odpowiedzi Ziemann zszedł do środka na wysokości pola karnego Arki, natomiast jego strzał z 20 m wpadł wprost w rękawice stojącego w środku bramki Lenarcika. W 78. minucie Turski wyprowadzał kontratak, ograł obrońcę, wpadł w szesnastkę sosnowiczan i spróbował szczęścia uderzeniem w krótki róg, ale i tym razem Kos okazał się przeszkodą nie do pokonania. Po drugiej stronie boiska niebezpiecznie strzelał Biliński, na szczęście nie zdołał skierować futbolówki w światło bramki. Na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry Navarro uderzył z rzutu wolnego metr obok prawego słupka bramki Zagłębia. W czasie dodatkowym Arkowcy mieli jeszcze trzy doskonałe sytuacje w jednej akcji, jednak strzały Boreckiego i Dobrotki zostały zablokowane, a próbę Turskiego obronił golkiper przyjezdnych. Chwilę później sędzia Małyszek zagwizdał po raz ostatni i wszystkim kibicom w Gdyni spadł kamień z serca.

To nie był dobry mecz drużyny Łobodzińskiego. Pierwsze minuty pokazały, że żółto-niebiescy mają potencjał na zgniecenie czerwonej latarni I ligi, ale po szybko strzelonym golu przesunęli się do defensywy, z której później w sposób niezrozumiały nie potrafili już wyjść. Mimo wszystko, nawet grając z kontry, w drugiej połowie to gdynianie stworzyli sobie lepsze sytuacje do zdobycia bramki. Arka w niedzielę męczyła się niemiłosiernie, ale styl nie ma tutaj żadnego znaczenia. Najważniejsze są szalenie ważne trzy punkty, które potężnie przybliżają zespół do upragnionego awansu. Piłkarzom Łobodzińskiego należą się więc wielkie brawa za dowiezienie pozytywnego rezultatu do końcowego gwizdka i wykonanie milowego kroku w kierunku Ekstraklasy. W tabeli żółto-niebiescy mają sześć punktów przewagi nad GKS-em Katowice i do wywalczenia bezpośredniej promocji do elity wystarczy im wywalczenie jednego punktu w dwóch ostatnich meczach lub niezdobycie przez katowiczan kompletu oczek w starciu z Wisłą Kraków. W następnym spotkaniu Arkowcy i tak muszą jednak bić się o pełną pulę, bowiem za tydzień zmierzą się z Lechią w derbach Trójmiasta. Początek hitu 33. kolejki w niedzielę o 20:30.


Arka Gdynia - Zagłębie Sosnowiec 1:0

Bramka: Kobacki 13' (k)

Arka: Lenarcik - Navarro, Marcjanik, Dobrotka, Stolc - Skóra (75' Turski), Borecki, Milewski (81' Staniszewski), Adamczyk (60' Sidibe), Kobacki - Czubak (75' Gaprindaszwili).

Zagłębie: Kos - Remy, Jończy, Matynia (46' Janota; 57' Bębenek) - Wrzesiński (69' Ziemann), Rozwandowicz, Bonecki, Valencia, Lipka (85' Szostek) - Sokół (46' Fabry), Biliński.

Żółte kartki: Dobrotka, Czubak, Kobacki - Sokół, Valencia.

Sędzia: Jacek Małyszek (Lublin).

Frekwencja: 9939.